czwartek, 30 marca 2017

Nad Smródką

Staw Służewiecki w ciągu Potoku Służewieckiego (dawna Sadurka) zwanego pieszczotliwie "Smródką" przeszedł już wiele w czasie swego istnienia. Jego funkcja retencyjna zaczęła zanikać w wyniku zaniedbania. Staw sukcesywnie zarastał i dziczał. Miało to też swoje pozytywne strony. W zaroślach pojawiły się bażanty - kiedyś doliczono się kilkunastu par z młodymi, których nie zrażał unoszący się fetor i zanieczyszczenia płynące Smródką. Ustanowiono nawet rezerwat... Dziś Staw Służewiecki przechodzi wraz ze swoim otoczeniem rewitalizację. Czy stanie się on miejscem spacerów okolicznych mieszkańców? Mam nadzieję, że tak...
Pierwszy raz nad Smródkę zabrał mnie na spacer Ojciec. Dla kilkuletniego szkraba potok szumiący wodą obmywającą liczne kamienie miał znaczenie magiczne... Po kilku latach przychodziło się naszą "bandą" w to miejsce puszczać łódki, pływać na styropianach lub budować fantastyczne tamy (dzisiejsze gry typu Minecraft czy inne, to pikuś w porównaniu z naszymi niewirtualnymi konstrukcjami)... Dziś też zaglądam nad moją Smródkę. Odwiedzam to miejsce z jednym z członków naszej starej "bandy". Oczywiście pokazałem je kolejnemu pokoleniu ;)

Opis autorstwa forever141

wtorek, 28 marca 2017

Street Art, murale i zwyczajne graffiti

Odkrywam Warszawskie Murale - jest to dla mnie co najmniej dziwne, bo nigdy specjalnie nie interesowałam się graffiti i sztuką uliczną. Na pierwszy mural zwróciłam uwagę, idąc na przystanek autobusowy. Zdjęcie zamieszczę, kiedy tylko pojawi się światło:) Zwróciłam uwagę, gdyż jest co najmniej dziwnie umieszczony - na wewnętrznej ścianie budynku stojącego o rzut beretem od drugiego budynku - wiecznie jest tam cień i właściwie mural jest niewidoczny - czemu zatem zwróciłam uwagę? Nie wiem. Ale zwróciłam.

A potem odkryłam mural na Racławickiej - co prawda poszłam tam jedynie ze względu na kesza, ukrytego gdzieś nieopodal, niemniej jednak mural wrażenie robi potężne - nie dlatego, że jest potężny, choć zajmuje całą ścianę kamienicy. Nie wnikam w symbolikę muralu, jednak obojętnie nie da się koło niego przejść. Ponoć przedstawia symbolikę rodziny - dla mnie to zaproszenie na śniadanie. A jest tak przejmująco przestrzenny, że pod napisem The Roosters Egg właściwie powinno być wejście do knajpki śniadaniowej.
Opisy i zdjęcia murali pochodzą ze stron geo i open caching. Autorzy keszy zakładając te skrzynki wykazali się poczuciem estetyki i dość ciekawym zgłębieniem tematu - nic więcej nie wymyślę, bo i też tematyka murali jest mi obca - na szczęście keszerom, jak widać poniżej - nie:)


THE ROOSTERS EGG

Racławicka 17


Mural THE ROOSTERS EGG przy Racławickiej 17 to dzieło niemieckiego artysty Christiana Kramera występującego jako Dome, który przyjechał do Polski na zaproszenie festiwalu Street Art Doping w ramach jego piątej edycji . Grafika pt. "Kogucie jajo" zajmuje boczną ścianę kamienicy o wymiarach 16,6 x 13,3 metrów. Dome malował go niemal cały tydzień. Utrzymana w czerniach, bielach i szarościach praca przedstawia koguta, który stanowi centralną część surrealistycznego ołtarza lub monumentu. Ręce po obu jego stronach, niczym greckie kolumny, trzymają dwa jaja, symbolizujące narodziny, życie. Dwie postaci na pierwszym planie to matka (kobieta w masce kury) oraz dopiero co wyklute z jaja dziecko. W tym kontekście kogut-ojciec zdaje się przybierać pozę patriarchalną, jest wyniesiony na piedestał. Całość dzieje się na okrągłej "szachownicy życia". Na pytanie o tematykę grafiki sam twórca odpowiedział: „(…) mural jest o rodzinie, o ochronie rodziny. Masz tam dłonie trzymające jajka – symbol nienarodzonego życia. Masz koguta, który jest dumnym zwierzęciem, opiekunem rodziny. To oczywiście trochę staroświeckie myślenie.”

Podwórkowe odkrycia

Gdzieś między Piękną, a Koszykową...

Idąc na spacer pierwszokwietniowy bo akurat słońce wyszło i badyle zaczęły wypuszczać pierwsze pąki... wpadło mi w oko graffiti. Nie znam co prawda różnicy między muralem, a graffiti właśnie, ale... pal sześć różnicę i definicje - idea pokrycia starego ceglanego muru kolorowymi paćkami, tak aby dziury zostały wykorzystane jako element kompozycji, po prostu mnie urzekła...



Graffiti mieszkańcom miast znane jest od lat. Czasem lepsze, czasem gorsze - jego obecność od zawsze budziła kontrowersje. Słupy Trasy Łazienkowskiej są ozdobione takimi malowidłami, że nawet przeciwnicy ulicznych maziajów docenią ten rodzaj niepokornej sztuki. 
(zdjęcia słupów pochodzą z opisu kesza na stronie geocaching.com autorstwa lavinki)





niedziela, 26 marca 2017

Warszawski Mordor...

Przyjechałam tutaj w 2015 na rozmowę kwalifikacyjną, dotyczącą rezydentury w słonecznej Grecji. Na osłodę biurowo-korporacyjnego wrażenia, wyciągnęłam sobie wówczas nieodległego keszyka. Nie sądziłam jednak, że to okrutnie nowoczesne, beznadziejnie skomunikowane i ogólnie bezduszne miejsce, stanie się za niecałe dwa lata, moim stałym miejscem pracy i powodem do przenosin "do stolycy" i do poznawania jej inaczej...

Dawna dzielnica przemysłowa, zwana kiedyś Służewiem Przemysłowym. W latach 50tych XXw. miały tu siedziby zatrudniające tysiące ludzi: TEWA, ELWA, ZAKLADY CERAMIKI RADIOWEJ, ZREMB. Dziś ślady ostatnich zakładów można jeszcze znaleźć szukając ich wśród nowych biur.

Pod koniec XX wieku tereny staja się modna dzielnica biurowa (okolice ulic Wołoskiej, Marynarskiej, Postępu i Cybernetyki), gdzie białe kołnierzyki mijają wyluzowanych technologicznych geeków.

Tysiące zabieganych pracowników, szklane biurowce i samochody zaparkowane w błocie, na trawnikach, przystankach – gdzie tylko się da. Warszawski Mordor, choć przeklinany przez osoby zmuszone tam pracować, od dwóch dziesięcioleci rozwija się w imponującym tempie i nic nie wskazuje na to, by miał zamiar zwolnić.
     Na dawnych terenach Służewca Przemysłowego w wolnej Polsce wyrosło więcej biurowców niż w Krakowie, Poznaniu i Łodzi łącznie. To drugie, po centrum Warszawy, największe zagłębie korporacji w Polsce. Codziennie do pracy dojeżdża tu 100 tys. osób. Efektem są gigantyczne korki i zatłoczona komunikacja miejska. Z tego powodu do dzielnicy tej przylgnęła nowa, nawiązująca do Tolkienowskiej krainy zła, nazwa Mordor.
     Przede wszystkim Mordor oddaje tutaj specyfikę tego miejsca jeśli chodzi o zatłoczenie, o korki i o problemy w komunikacji. Z drugiej strony Mordor jest określeniem obrazującym, jak wygląda życie szeregowego pracownika takiej korporacji, które najczęściej opisywane jest jako trudne, ciężkie, związane z wieloma wymogami i zasadami.
     Nazwa, która jakiś czas temu zaczęła życie w internecie weszła do języka warszawiaków. Nie da się jednak ukryć, że wielu pracowników na Służewiec narzeka. Facebookowy profil „Mordor na Domaniewskiej” zgromadził ponad 60 tys. fanów. Mordor pozostaje więc wciąż jednym z największych placów budowy w Warszawie. W budowie znajduje się kolejne 150 tys. mkw powierzchni biurowej, najemcy chętnie wynajmują biura na tym terenie ze względu na niższe niż w centrum stawki czynszów.
     Ale dlaczego w ogóle w Warszawie powstał Mordor? Co przyciągnęło inwestorów do tej, oddalonej przecież od ścisłego centrum dzielnicy?
     Na tych terenach znajdowały się duże zakłady przemysłowe. Po ich upadku grunty zostały uwłaszczone. Ich atrakcyjność dla inwestorów wynikała z uzbrojenia terenu we wszystkie media oraz, jak się wówczas wydawało, dobrego dojazdu. Nie bez znaczenia były też niższe niż w centrum Warszawy ceny gruntów. 

** Mordor (sin. Czarny Kraj) – kraina położona w stworzonej przez J.R.R. Tolkiena mitologii Śródziemia, siedziba Saurona. Jej szczegółowe opisy znajdują się we Władcy Pierścieni. Zamieszkiwali ją słudzy Saurona, m.in. orkowie, trolle i Nazgûle. W kraju tym znajdowała się forteca Saurona, Barad-dûr oraz Orodruina, wulkan, miejsce wykucia Jedynego Pierścienia.

Golgota Wschodu

Monumentalny pomnik autorstwa Maksymiliana Biskupskiego odsłonięty 17 września 1995 roku. Znajduje się u zbiegu ulic Muranowskiej i gen. Władysława Andersa w Warszawie. Pomnik przedstawia ładunek krzyży na kolejowej platformie, która ustawiona jest na torach, a na każdym podkładzie widnieje nazwa miejscowości znanej z kaźni narodu polskiego w ZSRR. Został wybudowany ku czci Polaków poległych i pomordowanych na Wschodzie, a w szczególności wywiezionych do łagrów na Syberii oraz ofiar zbrodni katyńskiej. Pomnikiem opiekują się członkowie Federacji Rodzin Katyńskich i organizacji kombatanckich. W 1999 modlił się tu Jan Paweł II podczas VII pielgrzymki do Polski. Obok pomnika w 2006 podczas pielgrzymki do Polski swoim papamobile przejeżdżał też Benedykt XVI.



 Autor projektu - artysta rzeźbiarz Maksymilian M. Biskupski przedstawił „golgotę wschodu” w sposób symboliczny i realistyczny zarazem: na autentycznym, ślepym torze kolejowym ustawiony jest wagon - platforma, wypełniony krzyżami. Oprócz krzyży katolickich i prawosławnych widnieją akcenty religijne muzułmański i żydowski. Wszystkie razem symbolizują wielonarodowość i wielo religijność Kresów Wschodnich. Wśród krzyży wykonanych z brązu jeden wyróżnia się bielą. Stalowy krzyż upamiętnia zamordowanego skrycie 20.01.1989 r. księdza prałata Stefana Niedzielska, proboszcza kościoła p.w. św. Karola Boromeuszka na Cmentarzu Powązkowskim. Dzięki jego staraniom powstało przy tym kościele Sanktuarium Poległych i Pomordowanych na Wschodzie - zalążek późniejszych przekształceń, które zwieńczyła Fundacja Poległym i Pomordowanym na Wschodzie.
            Idąc ku wagonowi wzdłuż toru mijamy 41 odlanych z brązu podkładów kolejowych. Na każdym z nich wyryta jest; nazwa miasta lub powiatu, z którego deportowano polskich obywateli lub miejsc na Kresach Wschodnich, gdzie walczyli o swoja wolność, a także miejsc kaźni na Wschodzie, gdzie wielu z nich zginęło lub umarło. Na bocznej ścianie wagonu widzimy godło RP - orła w koronie wkomponowanego w znak Wojska Polskiego.


            Pomnik stał się miejscem oddawania czci zesłańcom Sybiru przy okazji uroczystości 17 września każdego roku. Odbywają się one z udziałem najwyższych przedstawicieli władz państwowych i samorządowych, kompanii reprezentacyjnej Wojska Polskiego, kombatantów i członków Związku Sybiraków z pocztami sztandarowymi. Wygłaszane są przemówienia, w których przypominane są tragiczne losy Polaków z Kresów Wschodnich II Rzeczypospolitej. Przed wagonem składane są liczne wieńce i stawiane znicze. Również na podkładach toru społeczeństwo Warszawy składa kwiaty i zapala znicze. Gdy będziesz w Warszawie, nie może przy Pomniku zabraknąć Twojego znicza.












           

sobota, 25 marca 2017

Kościół św. Wojciecha na Woli


Historia kościoła jest bardzo skomplikowana i zawiła - budowę jego rozpoczęto w 1898 roku. Jest to jedna z najciekawszych neogotyckich świątyń Warszawy, zaprojektowany przez Piusa Dziekonskiego.
Kościół uległ dużemu zniszczeniu podczas II wojny - było to jeszcze niedawno widoczne na fasadzie tego budynku - niestety zostało to odnowione kilka lat temu.




W czasie Powstania Warszawskiego był tutaj obóz dla deportowanych mieszkańców.
W czasie okupacji na terenie cmentarza przy kościelnego hitlerowcy masowo mordowali ludzi wykonując zbiorowe egzekucje, dokonując również wielu kremacji. Ludzi z kościoła prowadzono na Dworzec Zachodni, gdzie ładowano ich do wagonów.


Muzeum Kowalstwa


Muzeum powstało w 1999 roku, z inicjatywy małżeństwa Eleonory i Zdzislawa Galeckich. W skład muzeum wchodzi kuźnia o powierzchni 30 m2, konstrukcji drewnianej, zrębowej, z wyposażeniem charakterystycznym dla podmiejskich kuźni z początku XX w. z terenu Mazowsza.





Kontynuuje ona tradycje dawnej kuźni służewieckiej, o 200-letnim udokumentowaniu; pisał o niej m.in. Jerzy Kasprzycki w "Życiu Warszawy", w cyklu "Warszawskie pożegnania", w artykule pt.: "Stara Kuźnia".
Wyposażenie kuźni, stanowią przedmioty i narzędzia z epoki, wykorzystywane w dawnych warsztatach kowalskich. Na terenie przed kuźnia zgromadzone są urządzenia i maszyny rolnicze oraz ogrodnicze, które kowal wyrabiał lub naprawiał.

Oprócz stałej ekspozycji wnętrza, prezentowane są czasowo rzeźba i malarstwo nawiązujące tematem do charakteru muzeum.


W godzinach otwarcia Muzeum, jest czynna Czytelnia, ze zbiorem literatury dotyczącej historii sztuki, rzemiosła artystycznego, architektury i kowalstwa. W muzeum, prowadzone są również, pokazy obróbki żelaza na gorąco dla dzieci i młodzieży ze szkól i przedszkoli.
Warto się tam wybrać również podczas organizowanych w maju 'Nocy Muzeów', by zobaczyć pokazy kucia tradycyjnymi metodami.

Stegny

Nazwa Stegny pochodzi od staropolskiej nazwy – stegna – steczka, ścieżka. Do roku 1970 cały teren Stegien usłany był licznymi ścieżkami. Był to teren niski i podmokły, słabo zagospodarowany. Centralną ulicą Stegien byłą i jest ulica św. Bonifacego. Nazwę swą bierze od św. Bonifacego z Tarsu, męczennika z IV w., którego relikwie znajdują się w kościele ojców bernardynów na Czerniakowie.
O pobożności dawnych mieszkańców Stegien świadczy nazwa ulicy św. Bonifacego oraz „bohater” skrytki – krzyż betonowy z 1926 r. przy ulicy Śródziemnomorskiej. U podstawy krzyża mieści się figura Matki Boskiej.

czwartek, 23 marca 2017

Powstanie Warszawskie w 63 opowieściach


Powstanie Warszawskie 1944, to wystąpienie zbrojne przeciwko wojskom niemieckim, okupującym stolicę, zorganizowane przez Armię Krajową w dniach 1 sierpnia 31 października 1944 roku. Powstanie Warszawskie 1944 zostało przeprowadzone w ram ach akcji „Burza”. Za poczatek powstania warszawskiego uznaje się datę 1 sierpień 1944, czas - tzw. Godzina W. Głównym celem powstania warszawskiego było obalenie Niemców, a także ratowanie suwerenności, kształtu granicy wschodniej sprzed wojny, a także obrona przed stworzeniem w Warszawie władz państwowych narzuconych przez ZSRR. Istotną rolę jeśli chodzi o działania zbrojne odegrał T. Bór Komorowski. Dziś śladem po tych działaniach jest Muzeum powstania warszawskiego.

Powstanie 44, bez wątpienia zaliczane jest do jednego z najistotniejszych wydarzeń końca wojny.



W przeddzień wybuchu Powstania Warszawskiego do ludności zaapelował Związek patriotów Polskich, apelując do walki przeciwko niemieckiemu okupantowi. Zbliżająca się Armia Czerwona, jej sukcesy na froncie i ryzyko dalszego powodzenia przesądziły o wybuchu powstania. Polscy dowódcy - m.in. Bór Komorowski, oceniali, że walki zostaną przeprowadzone szybko i potrwają zaledwie kilka dni, w rzeczywistości trwały aż 63 dni.



W momencie wybuchu Powstanie Warszawskie niemieckie siły zbrojne (Wehrmacht), otrzymały od Hitlera rozkaz zrównania Warszawy z ziemią, miasto miało przestać istnieć. Plan nie do końca się spełnił, jednak straty poniesione podczas dwumiesięcznych walk były ogromne. Powstanie 44 - straty po stronie polskiej wyniosły około 10 tys. zabitych i 7 tys. zaginionych, 5 tys. rannych żołnierzy oraz od 120 do 200 tysięcy ofiar spośród ludności cywilnej. Wśród Niemców było 10 tys. zabitych, 7 tys. zaginionych, 9 tys. rannych żołnierzy oraz 300 zniszczonych czołgów i samochodów pancernych.

Autor kesza zwraca uwagę na pamięć.... "Oddająć cześć bohaterom, często młodym ludziom, którzy w imię obrony Ojczyzny walczyli na śmierć i życie założona zostaje skrzynka przy ulicy Powstańców Warszawskich w Krakowie. Można polemizować czy dowódcy AK zrobili dobrze czy źle, ale bohaterstwo Polaków zasługuje na najwyższy szacunek - warto to pamiętać, warto o tym mówić i przekazywać dalej. Cześć i chwała bohaterom!"

POwyższy tekst pochodzi z :https://www.geocaching.com/geocache/GC59ZHX

=====================================================================

14. Sierpnia

14 sierpnia 1944 r. powstańcy zdobyli transproter.// 
Powiśle


14 sierpnia, w nocy z 13 na 14 sierpnia lotnictwo alianckie dokonuje zrzutów nad Śródmieściem. O godz. 10.30 Komendant Główny AK gen. Tadeusz Komorowski „Bór” wydaje rozkaz marszu na odsiecz walczącej stolicy oddziałom z podwarszawskich okręgów AK. Niemcy kontynuują natarcie na Stare Miasto od zachodu. Uderzają z Leszna, przez Tłomackie w kierunku Bielańskiej. Trwa zaciekła walka o barykadę i budynek PAST-y przy Tłomackiem. W godzinach wieczornych oddziały mjr. Gustawa Billewicza „Sosny” i kpt. Stefana Kaniewskiego „Nałęcza” wypierają wroga za linię ul. Przejazd. Około południa nieprzyjaciel atakuje Muranów, uderzając od strony Fortu Traugutta, Dworca Gdańskiego i Stawek w kierunku Zajezdni Tramwajowej przy ul. Sierakowskiej. Niemcom udaje się wbić „klin” pomiędzy zgrupowanie „Radosław” a zgrupowanie ppłk. Jana Szypowskiego „Leśnika”. Ok. godz. 16 Powstańcy odzyskują utracone pozycje, ponosząc jednak dotkliwe straty. W Kampinosie kpt. Józef Krzyczkowski „Szymon” otrzymuje rozkaz płk. Karola Ziemskiego „Wachnowskiego”, nakazujący gotowość bojową oddziałów i przesunięcie ich na pozycje wyjściowe do natarcia z rejonu cmentarzy Powązkowskiego i Żydowskiego. Celem tego manewru jest połączenie sił z Kampinosu z oddziałami walczącymi na Muranowie. Przestają działać wodociągi miejskie. Rozpoczyna się dramatyczna ewakuacja Szpitala Maltańskiego z ul. Senatorskiej do Śródmieścia. Na ul. Bartoszewicza żołnierze ze zgrupowania „Krybar” zdobywają niemiecki transporter opancerzony. Powstańcy nazywają go „Jaś”. Po śmierci dowódcy na jego cześć zmieniają nazwę na „Szary Wilk” – pseudonim poległego.

=====================================================================

29. Sierpnia

Szpital Elzbietanek// 
Mokotów


29 sierpnia, rządy Wielkiej Brytanii i Stanów Zjednoczonych przyznają żołnierzom AK prawa kombatanckie, uznając Armię Krajową za integralną część Polskich Sił Zbrojnych. Trwają bombardowania lotnicze i ostrzał artyleryjski Starego Miasta. Oddziały batalionów „Zośka” i „Czata 49” utrzymują, kosztem dużych strat, zburzone budynki zakładów „Fiata” przy ul. Sapieżyńskiej. Nieprzyjaciel opanowuje ruiny kościoła Najświętszej Marii Panny, rejon między ulicami Wójtowską, Zakroczymską i Przyrynkiem. Niemcy poszerzają swoje terytorium na pl. Teatralnym. Wdzierają się do Ratusza, Pałacu Blanka i klasztoru Kanoniczek. 




Powstańcom udaje się odeprzeć ataki na Bielańską, Pasaż Simonsa i szkołę przy Nalewkach. W Śródmieściu, w nocy z 28 na 29, Powstańcy powstrzymują silne natarcie wroga z Ogrodu Saskiego na linię ul. Królewskiej. Na Mokotowie Niemcy przystępują do bombardowania z ziemi i powietrza. W zburzonym szpitalu Elżbietanek przy ul. Goszczyńskiego ginie wielu rannych oraz część personelu. Oddziały batalionu „Oaza” oraz resztki dywizjonu „Jeleń” toczą ciężkie walki na Sadybie.


Szpital został po wojnie odbudowany.

=====================================================================

17/18. Września

Pomnik pamięci pilotów RAF // 
Wola

W nocy z 17 na 18 września na Czerniaków przeprawiają się posiłki zza Wisły – ok. 60 żołnierzy z 9. pułku piechoty. Obrońcy Przyczółka Czerniakowskiego odpierają kolejne ataki wroga. Stopniowo tracą teren. Do wieczora Niemcy opanowują całą ul. Czerniakowską. W tym dniu walcząca Warszawa otrzymuje największy ze zrzutów. 107 amerykańskich „latających fortec” – czterosilnikowych Boeingów B-17 – pojawia się nad miastem między godz. 12 a 13. Zrzucają ok. 1300 zasobników z bronią, amunicją, żywnością i zaopatrzeniem medycznym. Powstańcom udaje się odebrać zaledwie 20 proc. zrzutu.
Niedaleko znajduje się pomnik pamięci pilotów RAF, którzy niosąc pomoc powstańcom warszawskim, zostali zestrzeleni nad miastem. Na granitowej tablicy (która pochodzi z pomnika lotnika, zniszczonego przez hitlerowców) został wykuty napis: W 52. rocznicę Powstania Warszawskiego Lotnikom RAF - mieszkańcy Warszawy. Obok, na mosiężnej tablicy widnieje kolejny napis: W tym miejscu nocą 15 sierpnia 1944 roku niosąc pomoc powstańczej Warszawie zginęli członkowie załogi Halifaxa MK II JN 926 z 148 Dywizjonu Bombowego Królewskiego Lotnictwa Bombowego. Podano cztery nazwiska: Robert S. Darling, Peter M. Roots, Ronald R.E. Hartog i Thomas Law. Nad ową mosiężną tablicą została umocowana jeszcze jedna - w kształcie czaszy spadochronu, na której zostały wymienione nazwiska członków załogi samolotu, którzy ocaleli: Maurice Casey, Dick Samways, Ken Bedford.
=====================================================================

19. Września

Port Syrena // 
Czerniaków

19 wrześniana Czerniakowie trwa silne niemieckie natarcie wzdłuż Wilanowskiej i Zagórnej ku Czerniakowskiej. Polacy utrzymują w swych rękach część wybrzeża Wisły na odcinku od ul. Zagórnej do portu „Syrena” i kilka domów przy ul. Wilanowskiej. Wieczorem ppłk Jan Mazurkiewicz „Radosław” rozpoczyna ewakuację swoich oddziałów kanałami na Mokotów. Po południu na Powiśle północne przeprawiają się żołnierze I i II batalionów 8. pułku piechoty. Opanowują Wybrzeże Kościuszkowskie w rejonie mostu średnicowego. Rozpoczynają natarcie, docierając do ul. Solec. Silne boczne przeciwnatarcie niemieckie decyduje o niepowodzeniu desantu. Na Żoliborzu, na wysokości Marymontu, przeprawia się przez Wisłę kolejna grupa żołnierzy 6. pułku piechoty. Tak jak poprzednicy, nie są w stanie przedrzeć się w głąb dzielnicy pod ogniem niemieckim. Osaczeni na Wybrzeżu, nie mają szans na kontakt z oddziałami AK.


=====================================================================

25. Września

Reduta Alkazar // 
Mokotów


25 wrześniaod wczesnych godzin porannych nieprzyjaciel kontynuuje natarcie na Mokotów z południa i zachodu. Trwają zacięte walki na odcinku południowym. Szkoła przy ul. Woronicza siedmiokrotnie przechodzi „z rąk do rąk”. Po zachodniej stronie batalion „Olza” pod naciskiem wroga wycofuje się z linii Al. Niepodległości ulicami Goszczyńskiego i Odyńca w kierunku ul. Krasickiego. Powstańcy tracą ważny punkt oporu – „Redutę Alkazar” na rogu Al. Niepodległości i Odyńca. Oddziałom AK, walczącym na południe od ul. Malczewskiego, grozi odcięcie. Siły niemieckie przesuwają się z ul. Malczewskiego ku Puławskiej. Powstańcy ponoszą dotkliwe straty. Na terenach zajętych przez wroga dochodzi do grabieży, podpaleń i mordów. Na Żoliborzu i w Śródmieściu panuje względny spokój. Pod gruzami domu przy Marszałkowskiej 129 ginie ppor. Eugeniusz Lokajski „Brok” (na zdjęciu), wybitny sportowiec, olimpijczyk. Podczas Powstania jest oficerem łącznikowym kompanii „Koszta” i dokumentalistą.

Nepomuk ze Służewa

 Jan Nepomucen według tradycji ludowej był świętym, który chronił pola i zasiewy przed powodzią, ale również i przed susza. Dlatego figury Jana Nepomucena (nepomuki) można spotkać jeszcze dzisiaj przy drogach w sąsiedztwie mostów, rzek, ale również na placach publicznych i kościelnych oraz na skrzyżowaniach dróg.  



Jan Nepomucen ze Służewa znajduje się tuz u zbiegu ulicy Nowoursynowskiej oraz Doliny Sluzewieckiej, nieopodal potoku Sluzewieckiego.

Pierwotnie rzeźba usytuowana była przed wzgórzem na którym stoi kosciól p.w. sw. Katarzyny, a w związku z przebudowa drogi w latach 70-tych, ustawiono go na obecnym miejscu.

Więcej o warszawskich nepomukach znajdziecie na stronie: Warszawskie Nepomuki

W sieci znalazłam stronę poświęconą nepomukom w Polsce i nie tylko. Absolutnie genialna rzecz - szczególnie dla tych, którzy szukają i znajdują. Polecam nepomuki.pl



wtorek, 21 marca 2017

Dzień wagarowicza w ciemnych uliczkach Mordoru

:

Bywają takie dni, kiedy czujesz się jak tabaka w rogu. 

Bywają takie dni, kiedy czujesz, że równie dobrze mogliby do Ciebie mówić po mandaryńsku.

Taki dzień mam dziś - dzień szkoleniowy. Nie dość, że po mandaryńsku to jeszcze w ichniejszych robaczkach. A jakoś akurat przez przypadek jednego robaczka od drugiego za nic nie rozpoznajesz... 
Taki dzień nazywam dniem ciężkim. 
I taki był dziś.
Zastosować należy wówczas radę kolegi z działu, który co prawda nie keszuje, ale to właśnie jemu, dwa dni wcześniej, tłumaczyłam na czym to polega i dlaczego jest takie fajne. I dziś - wspomniany wyżej kolega - odwdzięczył się niespodziewaną radą...
- Idź sobie wyciągnij parę skrzynek. Może się odstresujesz...
Aż dziw, że padło to z ust nie-keszera. I równie wielki dziw, że pomogło :)

Na pierwszy ogień poszła Zajezdnia na Woronicza, która z jakiegoś powodu jest niedostępna (w części) dla zwykłych zjadaczy chleba. Pan ochroniarz kulturalnie wytłumaczył mi, że tam to jednak wstępu dla mnie nie ma. Założyłam zatem, że kesz znajduje się dalej :) - i miałam rację. Niemniej jednak, zajezdnia - pełna czerwono-żółtych autobusów - robi całkiem ładne wrażenie. Ponoć jest to sypialnia dla autobusów przyjeżdżających do Warszawy na jazdy testowe.

Zajezdnia Woronicza została oddana do użytku 20 lutego 1963 roku. Początkowo eksploatowała Ikarusy 620 i Jelcze 272, AP02 i 021. 14 grudnia 1978 roku do R-7 trafiły pierwsze w Warszawie Ikarusy 280. Wkrótce dostawą 200 Ikarusów oraz Jelczami PR110U zastąpiono wszystkie "ogórki" z zajezdni. Z czasem R-7 wyspecjalizowała się w obsłudze linii w Śródmieściu i na Górnym Mokotowie taborem wielkopojemnym. W 1983 część taboru przeniesiono do nowo powstałej zajezdni w Piasecznie. Lata 1983-93 to okres, kiedy na stanie zajezdni figurowały wyłącznie wozy marki Ikarus. W 1992 roku do zakładu trafiły 4 sztuki autobusu Ikarus 435. W latach 90. XX wieku na stan zajezdni wpisywano głównie autobusy marki Jelcz (w tym unikatowy Jelcz-Volvo 180M), w 1997 roku zaczęto eksploatację Neoplanów N4020 oraz Jelczy M181M. W 2001 roku dostarczono duże ilości autobusów MAN NG313 oraz Solaris Urbino 15. Od 2005 roku zajezdnia specjalizuje się w eksploatacji wozów tej drugiej marki. Po likwidacji zajezdni Inflancka, Woronicza przejęła funkcję "poligonu poświadczalnego" - tutaj nocują autousy, które przyjeżdżają do W-wy na testy.
Kolejną zdobyczą była skrzynka Był kiedyś basen, która pomimo pnącej i straszliwie czepiającej się roślinności, jednak po kilku dobrych minutach macania, też uległa moim keszerskim skłonnościom.
Ostatnią skrzynką z serii "nie ma na czym oka zaczepić, ale przynajmniej kesz jest", jak nazywam skrzynki zlokalizowane w miejscach małokrajoobrazowych  i nie dających się sfocić:) była skrzyneczka niewielka, ale wiele mówiąca.  Fort Mokotów 3 - Ślady wojny.
Nie jest to urbex i w okolicy, na dobrą sprawę, nie widać śladów wojny. Nie widać również fortu lub jego pozostałości. Ale jak się dobrze przypatrzeć, to na jednym z domów (stoi szczytem do drogi) można dopatrzeć się śladów wojny (tak - dom przetrwał, co jak na Warszawę, jest warte odnotowania - ale o historii innym razem) - Autor tego kesza postanowił w tym miejscu poopowiadać trochę o nieco nowszej historii Twierdzy. Pozwólcie, że oddam mu głos :)
Po modernizacji twierdzy w latach 1889-92 fort przeznaczono na cele magazynowe; z tego względu wybudowano w nim dodatkowe schrony magazynowe. Po roku 1909, kiedy została zatwierdzona formalna likwidacja twierdzy, zburzono część umocnień, pozostawiając jednak wszystkie schrony i koszary.
W okresie międzywojennym mieściły się tutaj stacje nadawcze Polskiego Radia. Z tego względu fort był silnie bombardowany w czasie wojny w 1939 roku. Pierwsze bomby spadły na fort już 1 września 1939 r. o godz. 8.15. Pomimo bombardowań radiostacja działała. Nadawała pieśni patriotyczne oraz przemówienia Stefana Starzyńskiego. Na obrazku tablica upamiętniająca bohaterskiego prezydenta Stefana Starzyńskiego znajdująca się na terenie Fortu.
Przestała nadawać 23 września, po zniszczeniu elektrowni Powiśle. W walkach o fort, 24 września Niemcy ponieśli znaczne straty, wobec czego następnego dnia wstrzymano działania, aby niemieckie lotnictwo mogło ustalić polskie punkty ogniowe. Marian Porwit podaje w Obronie Warszawy, iż fort dostał się w ręce Niemców najprawdopodobniej przed południem 26 września. Po zajęciu fortu przez Niemców wille przy ulicy Racławickiej od numeru 110 do 136 przeznaczono na biura "Flughafen kommando Warschau" i mieszkania dla personelu. Teren otoczono drutem kolczastym i posterunkami. W czasach Powstania Warszawskiego toczono o obiekt ciężkie walki.
O forcie Mokotów i innych fortach twierdzy Warszawa napiszę jeszcze w innym poście, póki co... musicie się zadowolić tym co powyżej.

Jadwiga Smosarska

Jadwiga Smosarska - jedna z największych gwiazd przedwojennego kina polskiego.


Szary budynek przy Naruszewicza 15 mieszczący przedszkole jest dziś odległym cieniem tego, czym był przed wojną. Zaskakiwał nieco dziwną architekturą komponowaną zgodnie z fantazją właścicielki a należał do Jadwigi Smosarskiej.
Wnętrza willi imponowały funkcjonalnością i nowoczesnym wyposażeniem. Legendy krążyły o niezliczonych szafach ściennych, o rozsuwanych ścianach żaluzjowych pozwalających dobrowolnie zmieniać układ pomieszczeń, o boazeriach i belkach dębowych wpuszczonych w sufit...
Aktorka zasłynęła m.in. rolami w ekranizacjach „Trędowatych” i „Księżnej Łowickiej” Publiczność oszalała na jej punkcie w 1923 po roli w niemym filmie „erotycznym” „Niewolnica miłości”...
Jadwiga Smosarska była pierwszą w odrodzonej Polsce aktorką, która swoim talentem zachwycała nie tylko na scenie, ale przede wszystkim na ekranie; wykreowała typ kobiety spełniający oczekiwania szerokiej i bardzo zróżnicowanej publiczności. Rodzaj wewnętrznej elegancji, własny, niepowtarzalny styl i sposób bycia sprawiły, że w oczach milionów ludzi stała się uosobieniem marzeń o innym, lepszym życiu
Na wielkim ekranie wykreowała typ kobiety, spełniający oczekiwania i potrzeby bardzo zróżnicowanej publiczności w Polsce lat 20. i 30. Stworzyła ekranowy wzorzec dziewczyny, później młodej kobiety, który stał się symbolem zamkniętej epoki. Potrafiła zawładnąć wyobraźnią i marzeniami milionów ludzi, którzy nazwali ją „nieustającą królową polskich ekranów”, „naszą Jadzią”. Grywała szwaczki i sanitariuszki, dworkowe panienki i dziewczyny ciężko pracujące na chleb, była księżniczką, księżną, nawet królową.

poniedziałek, 20 marca 2017

Skocznia na skarpie

Niedaleko Skarpy Mokotowskiej znajdowała się, do niedawna, skocznia narciarska - zamknięta w 1989 roku, zdemontowana w kilka lat później. Choć określenie "zdemontowana" chyba nie pasuje do tego co się ze skocznią stało. Na początku rozmontowano rozbieg i ściągnięto maty iglicowe. Skocznia popadała w coraz większa ruinę.
Przez kilka lat znajdowało się tu stanowisko handlowe ze sprzętem zimowym. Dziś na terenie skoczni znajduje się serwis narciarski i salon kosmetyczny. 

A miało być tak pięknie...


Na pomysł budowy skoczni w Warszawie wpadła - jak zwykle - grupa studentów w ramach organizacji V Światowego Festiwalu Młodzieży. Projektantem skoczni był Jeremi Suchacki, a jej budowę rozpoczęto w 1955. Ze względu na problemy konstrukcyjne - położenie na skarpie ułatwiało budowę (nachylenie), ale również utrudniało (geologia), ostatecznie oddano obiekt w 1959 roku, czyli 4 lata po rozpoczęciu budowy. 
Na warszawskiej skoczni skakała ówczesna polska kadra narodowa. Rozgrywano zawody Trzech Skoczni, ale przede wszystkim uzywano jej do treningów. 

Było to na długo przed sukcesami Adama Małysza i polskiej kadry skoczków, która aktualnie nie ma sobie równych na świecie... Choć dziś każde zakopiańskie dziecko wie, czym jest punkt konstrukcyjny skoczni, to jednak trudno sobie wyobrazic skocznie, której punkt K to... 38 metrów.

Wysokość wieży startowej 35 m. Długość najwyższego tarasu rozbiegowego wynosiła 55,5 m, a wybiegu – 70 m. W sumie całkowita wysokość skoczni wynosiła 54 m, a długość – 120 m. Zawody mogło oglądać ok. 7000 widzów.
Mało?
To teraz spróbujcie to sobie wyobrazić na skarpie nad Wisłą w czasach, kiedy Wojciech Fortuna zdeklasował konkurentów na olimpiadzie w Sapporo... Najdłuższe skoki oddane na tej skoczni nie były tak spektakularne, jednak oficjalny rekord skoczni należy do Antoniego łaciaka i wynosi 40,5 metra, choć nieoficjalnie wspomina się najdłuższy skok - 48-metrowy - Janusza Dudy. 

I wciąż pamiętajmy, że skoki te oddawane były na Skarpie Warszawskiej, która wspina się nad Wisłę na 10-15 metrów...
Ciekawostki ze skoczni:
  • Skarpa nie była jedyną skocznią narciarską w Warszawie. Już w latach 20. na Agrykoli powstała niewielka skocznia terenowa. Jej rekord wynosił 25 m i należał do zakopiańskiego skoczka Władysława Gąsienicy-Roja (akademickiego mistrza świata z 1957 r.), który uzyskał tę odległość w prawdopodobnie ostatnim konkursie na tej skoczni. Później skocznia była jednak jeszcze wykorzystywana przez amatorów. Jej ostateczny koniec nastąpił w latach 70. w związku z odbudową Zamku Ujazdowskiego. Po wojnie powstała także jeszcze mniej znana, również półamatorska skocznia w Lesie Bielańskim.
  • Na terenie skoczni znajdowała się wyłożona igelitem rampa, która służyła do tymczasowego "zakładania" mniejszej skoczni. Rampę mocowano na zeskoku, początkujący skoczkowie rozpoczynali najazd na buli, bezpośrednio na igelicie.
  • Na terenie skoczni znajduje się obecnie serwis narciarski oraz gabinet kosmetyczny, siedzibę ma tutaj również firma kurierska. Nieformalnym obowiązkiem pracowników tych firm jest ponadto pilnowanie skoczni.
  • Przy ul. Puławskiej (a więc właściwie za skocznią, a nie pod skocznią) mieści się apteka o nazwie "Apteka Pod Skocznią". Na jej szyldzie narysowana jest sylwetka skoczka lecącego stylem równoległym, a więc coś, czego obecnie, w epoce stylu "V", już się nie spotyka.
  • Dnia 19 kwietnia 2005 roku artysta Cezary Bodzianowski zorganizował na skoczni happening – w jego trakcie zrzucił narty z wieży, a następnie udał się z nimi aż pod galerię Zachęta, w ten sposób symbolicznie bijąc rekord skoczni o kilka tysięcy metrów. W celu przeprowadzenia happeningu twórca musiał zdobyć pozwolenie na wejście na skocznię – normalnie drzwi prowadzące na wieżę były zamknięte na kłódkę, a cały obiekt był strzeżony.