Tekst pochodzi z:
Palms of Mokotow - GC323E2
Właściciel: 13MAR
Zaczyna się cała historia w Anglii, gdzie swego czasu mieszkałam. (a już keszowałam - takie cacherskie przedszkole). Dzięki keszom poznawałam Anglię, miejsca w Londynie, o których nawet D. Acroyd nie miał pojęcia (a nawet jeśli miał, to o nich nie pisał:)). Po powrocie do kraju okazało się, że większość moich rekordów na GC padło właśnie tam. NIgdy w życiu nie zastanawiałam się czy biję jakieś rekordy czy nie. Wychodzę z kretyńskiego może założenia, że jak mi się to podoba, to robię. A nie - to nie.Teraz koleje losu przywlokły mnie do Warszawy. I tu okazało się, że istnieją skrzynki typu challenge. I oczywiście byłam ciut ciut od zdobycia kilku challengy (tak, tak - wtedy w UK). Ale mi nie wyszło bo nie wiedziałam o ich istnieniu.
I oczywiście na początku pobytu w Warszawie wyciągnęłam większość skrytek naokoło domu i pracy. I teraz na realizację challenga o 30 dniowej ciągłości... zabrakło mi takich prościutkich tradycyjniaków "pod nosem". Trzeba się będzie przeprowadzić...
Ale wracająd do palm na Mokotowie. Dwa dni temu - zachowując DWUdniowy (sic!) ciąg znalezień, znalazłam Aleję Brzozową. Wciąż mając z tyłu głowy challenge i zapominając na chwilę, że szans na niego nie mam żadnych, podjechałam do owych palm. Sprawdzić czy kesz na miejscu, gdzie dokładnie, żeby w brakującym dniu ot skoczyć i wyciągnąć.
I wtedy do mnie podeszła dziewczyna. Przecudnej urody. I na dokładkę na 4 łapach. Tak - mówię o psie. A że moja została na południu Polski... no to chyba jasne że o keszu prawie zapomniałam. Ale nie dane mi było, gdyż ciągnięty przez sunię właściciel (psa, nie kesza) okazał się całkiem sympatycznym człekiem i zadał jedno pytanie
- Kesza szukasz?
A ja myślałam że rower stanowi wystarczający kamuflaż...
Zatem dziś - bo właśnie nastąpił ten dzień, kiedy nie dało się keszować nigdzie indziej - podjechałam i pobrałam jak swoje :)
Piesa tym razem nie było - dlatego do domu /2 km dalej - chyba nawet niecałe) wróciłam przed północą:)
Poniżej opis tegoż miejsca zaczerpnięty z geocaching.com:
W pobliżu parku Pole Mokotowskie znajduje się nowoczesne osiedle. Może się wydawać, ze w takim miejscu nie znajdziemy niczego poza drogimi samochodami...
Jednak to miejsce w swoim sercu kryje ponad 80-letnie palmy! Palmiarnia została otworzona 29 listopada 1929 roku przez Józefa Leona Danielewicza, w ramach programu Warszawa w kwiatach, który zakładał przystrojenie stolicy kwiatami z całego świata. W palmiarni zasadzono palmy daktylowe, bananowe oraz figowce. Pod koniec II Wojny Światowej budynek został zniszczony, ale rośliny jakimś cudem ocalały. Po wojnie palmiarnia została odbudowana i w niezmienionej formie przetrwała aż do 2008 roku. Kiedy wokół palmiarni zaczęły rosnąć apartamentowce, a palmy były na tyle duże, ze nie mieściły się już w starym budynku, zdecydowano się na przebudowę palmiarni. Dzisiaj w budynku mieści się również restauracja sushi.
================================
There is modern housing estate near park called Pole Mokotowskie in Warsaw. It seems that in such place you can find only expensive cars... but this place hides, in its' heart, 80 years old palms! Palm house was opened on 29th November 1929 by Jozef Leon Danielewicz, as a part of program Warsaw in flowers, which provided a plan of decorating Warsaw with flowers from around the world. There were date-palms, banana palms and fig-trees planted. In the end of Second World War building was completely damaged, but fortunately trees survived. After the war, palm house was rebuilded and it stayed unchanged since 2008. When palms where too big for old building, owner decided to build new bigger and modern palm house. Nowadays there is also sushi restaurant in this building.